czwartek, 26 kwietnia 2012

Gdzie trafi Steve Nash?

38-letni Steve Nash ubiegłej nocy prawdopodobnie poraz ostatni zagrał w koszulce Phoenix Suns. Zespół z Arizony zakończył sezon zasadniczy bez awansu do fazy Playoff a kanadyjskiemu rozgrywającemu w nadchodzące wakacje kończy się kontrakt.



Po drugiej stronie Atlantyku od rana dyskutuje się jaki kierunek obierze Nash. Najczęściej mówi się o Nowym Jorku, Orlando, Golden State i Miami.
W Knicks jest cała masa zawodników, którzy mogą grać na pozycji nr 1. Mike Bibby, Baron Davis, Toney Douglas i Iman Shumpert to wystarczająca ilość talentu, nawet gdy pomyślimy o wyższych celach. Według mnie to nie obsada rozgrywającego jest problemem ekipy z Madison Square Garden.

Orlando Magic mogłoby być ciekawym kąskiem dla Steve'a pod warunkiem, że po obecnym sezonie nie pożegna się z nimi Dwight Howard. Najlepszy center NBA ma już dość braku walki o tytuł i raczej na 100% opuści latem krainę Disney'a.

Z kolei w Golden State Warriors jest już dziś świetny playmaker - Stephen Curry. Mark Jackson podczas prowadzenia rozmów nt. ściągnięcia do San Francisco Howarda z Magic zaznaczył, że odejść może każdy poza Curry'm. To tylko powinno utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że na tym graczu Warriors chcą zbudować wielką dynastię. Nie zapominajmy też, że w zespole jest także młodziutki Klay Thompson a dzięki wysokiemu pickowi w nadchodzącym drafcie Golden State będę mieć okazję na zgarnięcie kolejnej wschodzącej gwiazdy. Wszak NBA Draft 2012 zapowiadany jest jako bardzo mocny.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz dla Nash'a to ten ostatni. W ekipie z Florydy jest co prawda Mario Chalmers i pierwszoroczniak Norris Cole, jednak żaden z nich nie jest w stanie dorównać poziomowi LeBrona James'a czy Dwayne Wade'a.

Chalmers solidne występy przeplata bardzo himerycznymi. Przy tylu gwiazdach w zespole jego średnia asyst na mecz to tylko 3,5. Natomiast Cole rozwija się w szybkim tempie, jednak to ciągle melodia pryszłości. Z Nashem w zespole skorzystaliby obaj rozgrywający a przede wszystkim cały zespół. W końcu Steve Nash ciągle nie ma na koncie Mistrzostwa NBA a jego dni w najlepszej lidze świata nieuchronnie zbliżają się do końca.
Doświadczony zawodnik byłby brakującym ogniwem w drużynie Miami Heat i mógłby nieco odciążyć James'a i Wade'a w kluczowych sytuacjach, gdy Ci muszą brać ciężar rozgrywania na siebie. W końcu 10,7 asysty na mecz mówią same za siebie.

2 komentarze:

  1. Anonimowy28/4/12 12:21

    Czapsior, bardzo fajnie sie Ciebie czyta! Swietny pomysl z blogiem, tak trzymaj. Pozdrawiam!
    - Adasko

    OdpowiedzUsuń